poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Henryk

Obejrzałem dziś po raz -nty "Akcję pod Arsenałem". Poryczałem się jak dziecko (dlatego, że mogłem - dzieci na wywczasie) bo uzmysłowiłem sobie jak wyglądało powojenne życie Henryka Ostrowskiego ps. Henryk Heniek Kos Burłaj... Janek Bytnar , po uwolnieniu powiedział, że skonfrontowano go z aresztowanym wcześniej Henrykiem i to chyba on "pękł"... Ta informacja poszła w książce "Kamienie na szaniec" i utrwaliła się w historii. Kontrwywiad AK już w czasie okupacji ustalił, że "Heniek" nie wydał nikogo, więcej, dalej walczył w podziemiu , był bohaterem, więźniem obozów koncentracyjnych ...ale info poszło...Po wojnie Henryk Ostrowski gdy zobaczył jak opisano go we wspomnianej książce nie zdecydował się na powrót do Polski... Próby rehabilitacji prowadzone również przez autora "Kamieni..." p. Aleksandra Kamińskiego oraz Stanisława Broniewskiego "Orszę" nie zdały się na nic. Niestety.

czwartek, 26 lipca 2012

TROCHĘ QLTURWY - KONKURS



Uwaga, wymyśliłem sobie konkurs mający MNIE zmotywować. Zasady w filmie. W skrócie:
-przeczytajcie roboczy początek mojego niezakończonego opowiadania
-wymyślcie jak to się może potoczyć dalej
-jak będzie bliscy tego co ja wymyśliłem - wygracie a ja umieszczę waszą postać w tym opowiadaniu.

A oto ROBOCZY początek opowiadania:



Stanąłem przed starymi odrapanymi drzwiami. Rozejrzałem się. Klatka schodowa była posprzątana ale pachniało stęchlizną i starością sączącą się zza drzwi. Mieszkańcy starzeli się razem z tą przedwojenną kamienicą. Stałem przez chwilę w ciszy, nasłuchując… Nic tylko niewyraźny szum płynący z jakiegoś radia. Spojrzałem na drzwi z numerem 13. Nie było tabliczki z nazwiskiem. Podniosłem rękę by wcisnąć staroświecki przycisk dzwonka. Nie zdążyłem. Drzwi uchyliły się na kilka centymetrów z lekkim skrzypnięciem.
- Proszę wejść. Otwarte – dobiegło z wnętrza.
Zajrzałem do środka, uchylając drzwi.
- Dzień dobry. Pan Władysław, prawda? – w korytarzu oparty na ortopedycznym balkoniku stał starzec. – Dzwoniłem do pana w zeszłym tygodniu. Umówiliśmy się na wywiad – zacząłem wyjaśniać.
Mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust.
-Wiem. Dlatego otworzyłem drzwi – odwrócił się i zniknął w pokoju – Zapraszam! Proszę tylko zamknąć za sobą.
Chrząknąłem zbity z tropu, zamknąłem drzwi na zasuwkę i ruszyłem do drzwi pokoju.
-Proszę nie zapomnieć zdjąć butów. Pada a podłoga jest wypastowana – dobiegło mnie z głębi mieszkania.
- Tak, tak. Oczywiście – powiedziałem i ściągnąłem pantofle. Kapci nie widziałem.

Dziadek siedział przy okrągłym stole przykrytym koronkową, zapewne niegdyś śnieżnobiałą serwetą. W oknach wisiały koronkowe (a jakże) firany. Pod ścianą prężyła się dumnie przepiękna biblioteczka w stylu Art Deco. Mnóstwo książek. Wersalka przykryta wzorzystym pledem, na ścianie kiczowaty „gobelin” przedstawiający zadaje się …..yyyy coś na rykowisku. Telewizora nie zauważyłem.
Gospodarz przyglądał mi się uważnie i lekko się uśmiechał.
- Zadowolony?
- Słucham?
- Pytam się czy zadowolony pan jest z oględzin – dziadek rozejrzał się po pokoju – mieszkanie starucha, prawda?
- Nie, no skąd…- próbowałem zaprzeczyć – wie pan…
- Mieszkanie starucha. Ale zadanie swoje spełnia. Jest gdzie spać i nie pada na łeb. Z okna – wskazał ręką za siebie – popatrzeć zawsze można. Telewizji nie lubię.
Dziadek wskazał krzesło.
- A więc chciał Pan ze mną o czymś porozmawiać, panie redaktorze. Słucham.
- Tak. Więc, hm, jak już wspominałem – nie wiem dlaczego byłem podenerwowany – robimy rocznicowe wywiady z ludźmi pamiętającymi Powstanie. Z bohaterami. - Pan Władysław uniósł nieco brwi. -  A pan, panie Władysławie jest legendą…
- Jeszcze żywą legendą, chciał pan powiedzieć panie redaktorze – sięgnął do kieszeni staromodnej marynarki i wyciągnął papierosa i zapałki – Jeszcze żywą….legendą – zaciągnął się aromatycznym dymem, który po chwili wydmuchał celując w sufit.
Kaszlnąłem. Rzuciłem palenie już dwa tygodnie temu…
- No, nie chciałem aby to tak zabrzmiało – skrzywiłem wargi w uśmiechu – ale tak. Jest pan skarbnicą wiedzy o tamtych dniach. A strasznie ciężko się z panem umówić na wywiad.
-W ogóle się ni można ze mną umówić – powiedział – nie rozmawiałem o mojej…hm, przeszłości nigdy z żadnym dziennikarzem. Bo i po co? Nawet się zastanawiałem jak pan na mnie trafił.
- Słyszałem o panu tu i ówdzie, panie Kraus. Słyszałem..
- Gdzie? Od kogo? – przerwał mi cicho.
- Od weteranów, w Związku Żołnierzy Armii Krajowej, w Kancelarii Prezydenta….wie pan, rzadko zdarza się by ktoś nie odbierał Virtuti Militari mimo próśb samego pana prezydenta. A pan konsekwentnie nie odbiera odznaczeń. Od lat.
Kraus prychnął.
- To tylko blaszki. Nic dla mnie nie znaczą.
Wstał ciężko opierając się o stół.
- Ale postarał się pan, odnajdując mnie, panie redaktorze. To doprawdy imponujące. Zrobię herbaty to porozmawiamy. Będzie miał pan swój wywiad – ostatnie słowa wypowiedział już znikając za drzwiami.
Po chwili usłyszałem odgłosy krzątaniny dobiegające chyba z kuchni. Wstałem i podszedłem do okna. „Ładny widok, nie ma co” pomyślałem wpatrując się w obsrany przez gołębie dach dobudówki podchodzący pod same okno. Poza tym, jedynym pejzażem jaki widziałem była ślepa ściana sąsiedniej kamienicy. W ścianie wciąż było widać dziury po pociskach. Wojenne blizny.
- Słodzi pan? – dobiegło z kuchni
- Nie, dziękuję! – odpowiedziałem podchodząc do biblioteczki.
W kuchni coś brzęknęło. Usłyszałem odgłos otwieranych szafek.
- Nakroję ciasta. Proszę się rozejrzeć jeśli pan zechce …!!!
- Dobrze, dziękuję!
Książek było dość dużo. Potop, Pan Tadeusz, Krzyżacy… klasyka, klasyka… tytuły jakie można znaleźć chyba w każdej domowe biblioteczce. „Dzikowy Skarb” Bunsha, Anatomia Bochenka – wszystkie 5 tomów „No, tego nie czytałem”  „Knife fighting”  , Military survival”
- No, tego się nie znajdzie w każdej biblioteczce – mruknąłem.
Na półce zauważyłem jeszcze całą serię wydanych skromnie książek. Białe okładki. Tytuł każdej z nich zaczynał się od liter FM i jakichś cyfr. Sięgnąłem po jedną.
-FM 34-52 Intelligence interrogation , fiu fiu – sięgnąłem po kolejne - FM 5-31 Boobytraps, jeszcze lepiej, FM 3-0.5.130 Army Special Operations Forces Unconventional Warfare. “Zdaje się, że dla dziadka wojna to prawdziwe hobby” pomyślałem.
- Czasami mam wrażenie – rozległo się tuż za moimi plecami tak nagle, że aż podskoczyłem – że ktoś kto to pisał - dziadek spojrzał na książki, które przeglądałem -  zna tylko teorię. Brednie. W większości.
Dziadek podszedł mnie bezszelestnie. Postawił na stole tacę z paterą pełną szarlotki i herbatą.
Odłożyłem książkę na miejsce i usiadłem przy stole zakłopotany moją reakcję.
Kraus wskazał ręką na biblioteczkę.
- Mimo wszystko lubię sobie co nieco poczytać. Lubię. To mnie uspokaja.
- Co pan teraz czyta? – zapytałem.
- „Paradoks trucizn” Timbrella. Jest ciekawa. – starzec sięgnął po szarlotkę.

wtorek, 24 lipca 2012

Dlaczego YouTube? # 1

Nigdy nie byłem jakimś telewizyjnym nałogowcem (praktycznie oglądałem tylko programy typu Discovery...) a jeszcze całkiem niedawno telewizor - wypasiony flat na ścianie - wisiał zimny i ciemny... Teraz ograniczam się tylko do oglądania (a częściej nagrywania "na później") interesujących mnie filmów dokumentalnych... Telewizja odchodzi do lamusa a jej miejsce zajmuje powoli YouTube. A tak właściwie dlaczego?
YT jest wielkim wysypiskiem śmieci ale przecież każdy chyba słyszał niesamowite historie o zbieraczach, znajdujących na podmiejskim wysypisku prawdziwe skarby? A to ktoś znalazł sprawnego laptopa, a to ktoś z bagna wilgotnej makulatury wygrzebał unikatową lampę z czasów wiktoriańskich, ze sterty niebezpiecznych odpadów medycznych wyłoniła się całkiem sprawna nerka...O podobnych klimatach słychać non stop - nie na darmo o prawo pobytu na podmiejskich wysypiskach, zbieracze toczą prawdziwe wojny. A YouTube? To dokładnie takie samo wysypisko. Obok durnych, nic nie znaczących klipów można znaleźć perełki. Obok Luntka czy innego przerysowanego porąbańca można znaleźć np. Averita mówiącego w intrygujący sposób ciekawe rzeczy (i używającego trudnych słów ;)) Obok stada krostowatych nastolatków , którzy brzmią jak gdyby brali udział w konkursie na największego Bluzgatora Netu można trafić na kanał ich idola Roja - który wbrew pozorom potrafi mówić wartościowe i ciekawe rzeczy. Obok wykształconego gościa z tytułem naukowym , głos może zabierać i zabiera a jakże, ktoś którego jedynym lecz ważnym atutem jest jego doświadczenie życiowe. Obok laski, z typu tych, które śnią się nocami, pokazującej jak dobrze wyglądać na YT tysiące ludzi ogląda i słucha "szczupłej inaczej" częstochowianki, która na dodatek klnie i pije wódę na wizji... Do wyboru do koloru.
Jest jednak jedna forma aktywności youtubowej, która szczególnie mnie "rozwala" gdy trafię na perłę. To muzyka. W zalewie szmirowatej komercji radiowo - telewizyjnej, wszystkich tych umcia umcia czy innych muzycznych szitów można trafić na absolutne mistrzowskie kawałki w wykonaniu amatorów (bądź profesjonalistów lecz bez wsparcia wielkich koncernów muzycznych). Zawsze jak coś takiego znajdę - nabieram wiary w ludzi. Bo ktoś kto kocha muzykę nie może być przecież zły (tak sobie to tłumaczę).
Jednym z pierwszych moich odkryć na YT był facet ze słonecznej Italii - Gattobus . Trafiłem na niego gdy szukałem coverów Daft Punk. Znalazłem to:



Facet się ewidentnie tym bawi. I proszę  - przy pomocy konsolki Nintendo DS i małego Korga zrobił cudo. Ale to nic. Pośród coverów, w które się bawi Gattobus, gość tworzy też własne kompozycje. A ta jest po prostu piękna:

Na jego kanale znajdziecie dużo spokoju i dużo zabawy muzyką elektroniczną. Warto

poniedziałek, 23 lipca 2012

Gry erotyczne w Sieci - tak było w 2006 roku


Cześć,  poniższy artykuł został napisany przeze mnie w 2006 do serwisu gry-online.pl z dumą mogę powiedzieć, że został zakwalifikowany jako artykuł dla dorosłych :DDDDDDD

Gry erotyczne w Sieci

Grając w gry komputerowe zdarzyło Wam się pewnie polubić jakąś napotkaną postać bardziej lub mniej. Poznajecie gracza płci odmiennej, przeżywacie razem kilka przygód, nawiązuje się nić sympatii i... hormony w końcu zaczynają buzować.


Od redakcji: Przez wzgląd na poruszaną tematykę, poniższy artykuł przeznaczony jest wyłącznie dla czytelników pełnoletnich.
 
Jak zaczynaliście swoją przygodę z Internetem? Czego szukaliście w sieci najczęściej? Encyklopedie on-line, serwisy wiadomości, dane naukowe, sztuka, nowości książkowe... Tak to pewnie też, ale przyznajcie, że jednym z pierwszych wpisów, po którym kliknęliście button „search” było słowo SEX. W różnych konfiguracjach oczywiście. Lista najpopularniejszych haseł wpisywanych w OnetSzukaj, aktualizowana codziennie, mówi sama za siebie:
  • filmy erotyczne;
  • strony erotyczne;
  • zdjęcia erotyczne;
  • życzenia;
  • hardcore;
  • dojrzałe;
  • tapety erotyczne;
  • aukcje internetowe;
  • nastoletnie;
  • ogłoszenia towarzyskie.
To tylko Top 10, a jasno widać, że 80% zapytań dotyczy seksu (no, chyba że przyjmiemy, iż „dojrzałe” to zapytania rzeszy miłośników soczystych jabłek, a „nastoletnie” to przejaw zainteresowania tematem miłośników dobrych roczników wina). Widać więc, że jest to temat gorący i szalenie popularny, a co za tym idzie – atrakcyjny dla inwestorów.
Grając w gry komputerowe, czy to samemu, czy w bogatym świecie rozrywki sieciowej, zdarzyło Wam się pewnie polubić jakąś napotkaną postać bardziej lub mniej. Dajmy na to w takiej Ultimie Online. Poznajecie gracza płci odmiennej, przeżywacie razem kilka przygód, podróżujecie przez wirtualny świat razem, nawiązuje się nić sympatii i... hormony w końcu zaczynają buzować. Niestety twórcy gier z rzadka pozwalali na coś więcej niż tylko na wpisanie w okienku dialogowym paru słów do ukochanej/ukochanego. Robiło się człowiekowi miło na duszy, ale nikt nie mógł liczyć na nic więcej, gdzieś przy leśnym trakcie wirtualnej krainy...
Niedługo zostaniecie pozbawieni takich ograniczeń... przynajmniej są tacy, co tak twierdzą...
W nadchodzącym roku zainteresowani (i dorośli) fani rozgrywek sieciowych, Magię i Miecz będą mogli zamienić na Sexapil i hm... Powstaje kilka tytułów mających nadać pojęciu Cyber Sex nowe znaczenie:
  • Heavenly Bodies
  • Naughty America: The Game
  • Rapture Online
  • Red Light Center
  • Spend the Night
  • 3Feelonline
  • Sociolotron (już gotowa wersja beta)
Popularny wśród fanów MMO blog Terra Nova stawia jednak pytanie, czy twórcy tych rewolucyjnych, jak sami twierdzą, projektów dokładnie zbadali rynek i zapotrzebowanie na taki rodzaj rozrywki? Oczywiście SEX to najbardziej pożądana tematyka w sieci, ale właśnie to może stanowić przeszkodę w popularności nadchodzących MMOEG (MMO Erotic Games). Przecież jeśli interesuje nas Cyber Sex, to możliwości odkrywania go i uczestniczenia w nim jest w sieci całe mnóstwo – od gorącej wymiany maili, rozmów przez komunikatory, chaty, web camy (zawsze możemy wskoczyć w gustowny seksowny komplecik i zasiąść przed kompem – już będzie erotycznie – lol), serwisy randkowe, po bardziej „różowe” podejście do klasycznych gier MMO – jak choćby World of Warcraft w wersji Hard – WoW Adult.

Chmiel • 9 stycznia 2006
Nadchodzące propozycje to z reguły rozbudowane „wirtualnie” serwisy randkowe (Naughty America) lub przekombinowane centra erotyki, pozwalające przeglądać filmy i zdjęcia xxx wspólnie z sieciowymi znajomymi, umożliwiające komentowanie tego, co na ekranie „na gorąco” poprzez komunikatory (Red Light Center).
Zdecydowanie najciekawiej prezentuje się najbardziej zaawansowany w produkcji projekt – Sociolotron. Można się nawet zastanawiać, czy to wirtualna erotyka, czy po prostu klasyczny MMORPG z dodatkiem pikantnych hard klimatów dla dorosłych. Twórcy tej gry stawiają, jak sami piszą, na interakcję, związki z innymi graczami. Tak, można będzie wyskoczyć na przechadzkę po lesie w poszukiwaniu potworów do ubicia, ale czyż nie milej będzie bliżej poznać zgrabną sieciową wojowniczkę? Seks i treści dla dorosłych są w niej obecne na tyle, że twórcy zdecydowali się na wprowadzenie ograniczenia wiekowego dla użytkowników – 21 lat.
Screeny z wersji beta nie pozostawiają wątpliwości. Sociolotron to musi być gra zrobiona w USA – wszystkie panie są hojnie obdarzone silikonem. No i dobrze. Tak widać musi być, w końcu to prawie RPG i monstra muszą się pojawiać. ;-)
Zastanawiam się, czy mnie samego zainteresowałaby możliwość życia w takim wirtualnym ero-świecie. Cały czas myślałbym, czy ta długonoga i biuściasta laska z mieczem na plecach to nie np. sześćdziesięcioletni gentleman z tłustymi włosami i śliną spływającą po brodzie, zaszyty gdzieś w swoim pokoju na drugiej półkuli. Na szczęście w niektórych nadchodzących tytułach pomyślano i o tym, implementując do rozgrywki możliwość podglądu obrazu z webcama wybranej przez nas osoby – oczywiście jeśli ta osoba taki webcam posiada. Ale czy wtedy jest sens namawiać do grzechu wirtualne alter ego rozmówczyni, skoro można ją namówić na to i owo do kamerki? Ano właśnie.
Nie wiem, czy MMOEG stanie się na tyle popularne, by ustanowić odrębny dział sieciowej rozrywki. Grając w MMOEG od początku mamy świadomość, że ta druga osoba w tym świecie też w to gra po to, by w końcu z kimś się wirtualnie zabawić... Elementy dla dorosłych według mnie lepiej sprawdzałyby się w normalnych grach MMO. Wyobraźcie sobie, że grając np. w Star Wars Galaxies, poznajecie gdzieś w Mos Eisley ładną dziewczynę Twi’lek i... kończycie w gościnie u wujka Owena i cioci Beru, z nową znajomą w łóżku. America’s Army? Proszę bardzo – zaimplementować kobiety – towarzyszki broni i... make love not war. I takie fantazje można snuć bez końca. To jest przyszłość sieciowej rozgrywki – można robić wszystko.
Michał „Chmiel” Chmielarz

A jednak długość jest ważna!

44 minuty  - to dużo gadaniny i dużo słuchania. Okazuje się, iż są tacy, którzy przez to przebrnęli. Dzięki. W związku z tym, że głosów negatywnych, krytykujących taką długość vloga jak na razie nie ma, będę kręcił też mega długie vlogi. Jak będzie o czym mówić, to w sumie czemu nie?
Pozdrawiam

Uff... długie nagranie za mną

Właśnie nagrywałem kolejne odpowiedzi na pytania widzów. Jako, że nie ogranicza mnie już długość filmu (15 minut) mogłem się nieco rozwinąć. Czy się udało? Nie wiem. Z pewnością nie usatysfakcjonuje się wszystkich pytających. Szczególnie, jeśli chodzi o pytania dot. przywilejów emerytalnych służb mundurowych...
Niektóre pytania były naprawdę ciekawe, rokujące dobrze jako tematy oddzielnych vlogów.
Dzięki wielkie.

PIERWSZY FILM JAKI NIEGDYŚ OPUBLIKOWAŁEM NA YT


Tak, to mój pierwszy film opublikowany na YT. Zrobiłem sobie w ogrodzie takie cóś. MIała to być namiastka Japonii w moim domu. Jak wyszło? Mi się podoba. A raczej podobało, bo bambusy widoczne na filmie wymarzły mi ostatniej zimy.

Organizacyjnie

Jak już pewnie część z Was zauważyła, lub przeczytała na YouTube, postanowiłem "podnieść" tego bloga z niebytu. Skąd ten pomysł? Cierpię od lat na nieodpartą potrzebę pisania tekstów. Od opowiadań poprzez pseudo artykuły lub krótkie notki. Ostatnio trochę to zarzuciłem ale nie da rady. Muszę To robić.  W tym blogu będę mógł się wystrzelać z liter krążących mi wciąż po bańce.
Chcę by trafiały tu również tematy, których z jakiegoś powodu nie nagrałem na YT.  Może jakieś zdjęcia mojego autorstwa, codzienne spostrzeżenia... Zobaczymy. Grunt, że chęci są.

Humanitarna wojna

Poniższy artykuł opublikowałem w 2007 roku na portalu iThink.pl

Humanitarna wojna

Konwencje i umowy międzynarodowe , w odniesieniu do wojny z islamskim terroryzmem nie mogą obowiązywać. Nie trzeba, a nawet nie można się do nich stosować.

    Ostatnie wydarzenia w Afganistanie i kilka ostatnich lat w Iraku pokazują prawdę, której dziennikarze i politycy nie potrafią (lub nie chcą) zrozumieć: wojny nie można toczyć humanitarnie. Nie da się zdobyć , utrzymać i kontrolować jakiegokolwiek wrogiego obszaru, walcząc "tylko trochę" , humanitarnie, zgodnie z zasadami i przestarzałymi konwencjami. W szczególności gdy przeciwnik owych zasad i konwencji nie uznaje, gdy celowo je łamie.
    Żołnierz szkoli się z tematu: jak zabijać. Lata względnego pokoju, czasy gdy Wojsko Polskie "walczyło" wyłącznie na poligonach lub było używane do tłumienia rozruchów w latach komuny , minęły. Społeczeństwo, dzięki beztrosce mass mediów i brakiem szczerości polityków, widziało w Wojsku Polskim tylko "szwejów" chcących odsłużyć, chłopaków z defilady czy zaprowadzających Pokój żołnierzy w "niebieskich hełmach". Niewiele osób zauważyło, że czasy się zmieniły, że Polska jako członek NATO będzie musiała brać udział w firmowanych przez Pakt operacjach. Nie tylko pokojowych. Gdy zaczęła się misja iracka w TV widzieliśmy wyłącznie piękne obrazki z polskich baz, a najważniejszym problemem było to, czy na Wielkanoc żołnierze na misji dostaną żurek. Nie mówiło się o godzinach ciężkich patroli, o wymianach ognia, o atakach i działaniach ofensywnych. Na zdjęciach "z frontu" polscy żołnierze nie strzelali do przeciwnika. Oni rozdawali dzieciom cukierki... Gdy zaczęli ginąć żołnierze, w kraju sypnęły się komentarze, o Honorze, o Krwi i Pomocy i Nieuchronnych Stratach. Nie mówiono o efektach działań bojowych Polaków. Społeczeństwo miało się nie wiedzieć, że polscy żołnierze też potrafią zabijać. I zabijają.
    Afganistan, to nieco inna sprawa niż Irak. Tam, Wojsko Polskie nie stabilizuje. Z założenia polskie jednostki działają tam ofensywnie w strukturze natowskich grup bojowych. Ich zadaniem jest walka. Nie wiadomo jak było naprawdę w Nanghar Khal - to wyjaśni prokuratura wojskowa, jednakże szokuje mnie podejście mediów do tej sprawy. Dziennikarze i opinia publiczna zaczęli oceniać wydarzenia tak, jak gdyby wszystko wydarzyło się nie na wojnie lecz w czasie pokojowej misji ONZ. Zaczęto mówić o zbrodni wojennej, o splamionym honorze...Nikt, poza weteranami, nie odważył się głośno powiedzieć, że w działaniach takich jakie NATO prowadzi w Afganistanie nie da się jasno określić przeciwnika. W wojnach takich jak ta, gdy przeciwnik nie jest umundurowany, gdy przeciwnik nie respektuje żadnych zapisanych czy umownych zasad i konwencji , straty wśród ludności cywilnej są nieuniknione. Inaczej po prostu się nie da. By działania NATO w Afganistanie były w miarę bezkrwawe, by ograniczyć straty wśród cywilów, należałoby wysiedlić pod przymusem mieszkańców WSZYSTKICH osad znajdujących się w rejonie działania Talibów i wtedy strzelać do wszystkich pozostałych. Problem polega na tym, że tzw. społeczność międzynarodowa uznałaby takie działania za zbrodnię...a poza tym , naprawdę ciężko jest odróżnić, kto jest terrorystą a kto np.pastuchem owiec... Konwencje i umowy międzynarodowe , w odniesieniu do wojny z islamskim terroryzmem nie mogą obowiązywać. Nie trzeba, a nawet nie można się do nich stosować. Należy dać odpór obrońcom praw człowieka zabierającym głos w tej sprawie, ponieważ w moim odczuciu terrorysta i osoba mu pomagająca, dobrowolnie wykreśla się z listy przynależności do rodzaju ludzkiego.Inaczej prześpimy moment krytyczny i bomby zaczną się rozrywać na naszym własnym progu.
    Dziennikarze , politycy, telewizyjni "eksperci" a za nimi masa internetowych frustratów za każdym razem , gdy dojdzie do tragedii w dalekim Iraku, gdy zginą cywile jak w Afganistanie wypluwają zacietrzewione komentarze, stawiają bzdurne tezy, nakręcają spiralę sensacji... Szkoda, że tak wielkie oburzenie, zgorszenie, teksty o "hańbie" "zbrodni" nie padają wtedy, gdy kolejny muzułmański fanatyk wysadza się na targu pełnym ludzi, lub w widowiskowy sposób eksterminuje autobus pełen muzułmańskich dzieci. Coraz częściej nie mówi się o zamachowcach jak o terrorystach. Słyszymy - bojownik, rebeliant. Takie komentarze, takie nazewnictwo, pochopne osądzanie wydarzeń to nic innego jak działanie na rzecz arabskich terrorystów - to swoista "Piąta Kolumna" islamskiego terroryzmu.
    Wszyscy zdają się nie pamiętać, że żołnierze nie są winni. Nie "splamili honoru polskiego żołnierza" dlatego, że są chorymi "na wojnę" psychopatami. Nie splamili honoru w ogóle. Oni wykonywali tylko swoje zadania. A, że w dziesiątkach miejsc takich jak Nanghar Khal giną cywile? To straszne ale to jedna z konsekwencji prowadzenia wojny. I trzeba się na coś zdecydować. Albo prowadzić wojnę z pełną mocą, albo wycofać się i poczekać aż miłujący pokój mieszkańcy tych dalekich krain zrobią porządek sami ze sobą.

                                                                                                             Michał "Chmiel" Chmielarz
                                                                                                     nieobiektywny   b. żołnierz 10 bdsz

Zarabianie w sieci jest kul.


mój głos w dyskusji o zarabianiu na YT. I o szarej eminencji polskiego YT.

poniedziałek, 28 listopada 2011

po co chodzić do szkoły?

Czy szkoła czegoś potrafi nauczyć? Co z tego czego się nauczysz pozostaje w twej głowie? Po co chodzić do szkoły?

gry uczą !!!

Gry potrafią jednak czegoś nauczyć!

miechem i młotem

Kuję nóż dla mojego brata - łucznika z wczesnego średniowiecza :) Japoński miech pudełkowy i czysta siła. Bez prądu :)

Knife is forged in DIY bladesmith. With help of japanese box bellows and pure strength ;).  This will be a knife for my older brother  - early medieval archer. I hope. Unplugged.

niedziela, 27 listopada 2011

brak czasu i sroki

Czy wy też nie macie na nic czasu?

bóg czy kościół?

Czy ludzie odwracają się od Boga czy raczej od Kościoła?

pierwszy skok - desant

Wspominam swój pierwszy skok spadochronowy. Skakałem z AN 26 w 1994 roku, podczas służby w 10 bdsz 6BDSz. Było klawo.
Zdjęcia w filmiku są zrobione przeze mnie lub przez moich kolegów z wojska. Filmiki z AN26 znalazłem w sieci. Niestety nie mogę znaleźć nagrań z czasów mojej służby...

dzień niepodległości




...czyli ustawić pręgierz.
Aktualnie śledzę informacje dot. ostatnich wydarzeń w W-wie. Słucham, oglądam i ręce opadają. Z obu stron pełno nienawiści, oszołomstwa i szczeniactwa a co gorsza przodują w tym tzw. celebryci (bo np. pan Żakowski czy pan Blumsztajn też już chyba tylko do tej kategorii się zaliczają) I wciąż nadużywane słowo HOŁOTA...Najwyższy czas postawić pręgierz na rynku i łoić bykowcem wszystkich którzy wyrywają płyty chodnikowe z ulic mojego Miasta. I tych co do tego nawołują. I tych co nie potrafią nad tym zapanować. I tych ogarniętych wszelkim ekstremizmem (czy kolorowym czy brunatnym). A przede wszystkim tych goszczących u nas młodych ludzi z Niemiec. Niech już tu do nas nie wracają.

marycha



moje zdanie na temat marysi. i innych używek. nie dla dzieci.