czwartek, 26 lipca 2012

TROCHĘ QLTURWY - KONKURS



Uwaga, wymyśliłem sobie konkurs mający MNIE zmotywować. Zasady w filmie. W skrócie:
-przeczytajcie roboczy początek mojego niezakończonego opowiadania
-wymyślcie jak to się może potoczyć dalej
-jak będzie bliscy tego co ja wymyśliłem - wygracie a ja umieszczę waszą postać w tym opowiadaniu.

A oto ROBOCZY początek opowiadania:



Stanąłem przed starymi odrapanymi drzwiami. Rozejrzałem się. Klatka schodowa była posprzątana ale pachniało stęchlizną i starością sączącą się zza drzwi. Mieszkańcy starzeli się razem z tą przedwojenną kamienicą. Stałem przez chwilę w ciszy, nasłuchując… Nic tylko niewyraźny szum płynący z jakiegoś radia. Spojrzałem na drzwi z numerem 13. Nie było tabliczki z nazwiskiem. Podniosłem rękę by wcisnąć staroświecki przycisk dzwonka. Nie zdążyłem. Drzwi uchyliły się na kilka centymetrów z lekkim skrzypnięciem.
- Proszę wejść. Otwarte – dobiegło z wnętrza.
Zajrzałem do środka, uchylając drzwi.
- Dzień dobry. Pan Władysław, prawda? – w korytarzu oparty na ortopedycznym balkoniku stał starzec. – Dzwoniłem do pana w zeszłym tygodniu. Umówiliśmy się na wywiad – zacząłem wyjaśniać.
Mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust.
-Wiem. Dlatego otworzyłem drzwi – odwrócił się i zniknął w pokoju – Zapraszam! Proszę tylko zamknąć za sobą.
Chrząknąłem zbity z tropu, zamknąłem drzwi na zasuwkę i ruszyłem do drzwi pokoju.
-Proszę nie zapomnieć zdjąć butów. Pada a podłoga jest wypastowana – dobiegło mnie z głębi mieszkania.
- Tak, tak. Oczywiście – powiedziałem i ściągnąłem pantofle. Kapci nie widziałem.

Dziadek siedział przy okrągłym stole przykrytym koronkową, zapewne niegdyś śnieżnobiałą serwetą. W oknach wisiały koronkowe (a jakże) firany. Pod ścianą prężyła się dumnie przepiękna biblioteczka w stylu Art Deco. Mnóstwo książek. Wersalka przykryta wzorzystym pledem, na ścianie kiczowaty „gobelin” przedstawiający zadaje się …..yyyy coś na rykowisku. Telewizora nie zauważyłem.
Gospodarz przyglądał mi się uważnie i lekko się uśmiechał.
- Zadowolony?
- Słucham?
- Pytam się czy zadowolony pan jest z oględzin – dziadek rozejrzał się po pokoju – mieszkanie starucha, prawda?
- Nie, no skąd…- próbowałem zaprzeczyć – wie pan…
- Mieszkanie starucha. Ale zadanie swoje spełnia. Jest gdzie spać i nie pada na łeb. Z okna – wskazał ręką za siebie – popatrzeć zawsze można. Telewizji nie lubię.
Dziadek wskazał krzesło.
- A więc chciał Pan ze mną o czymś porozmawiać, panie redaktorze. Słucham.
- Tak. Więc, hm, jak już wspominałem – nie wiem dlaczego byłem podenerwowany – robimy rocznicowe wywiady z ludźmi pamiętającymi Powstanie. Z bohaterami. - Pan Władysław uniósł nieco brwi. -  A pan, panie Władysławie jest legendą…
- Jeszcze żywą legendą, chciał pan powiedzieć panie redaktorze – sięgnął do kieszeni staromodnej marynarki i wyciągnął papierosa i zapałki – Jeszcze żywą….legendą – zaciągnął się aromatycznym dymem, który po chwili wydmuchał celując w sufit.
Kaszlnąłem. Rzuciłem palenie już dwa tygodnie temu…
- No, nie chciałem aby to tak zabrzmiało – skrzywiłem wargi w uśmiechu – ale tak. Jest pan skarbnicą wiedzy o tamtych dniach. A strasznie ciężko się z panem umówić na wywiad.
-W ogóle się ni można ze mną umówić – powiedział – nie rozmawiałem o mojej…hm, przeszłości nigdy z żadnym dziennikarzem. Bo i po co? Nawet się zastanawiałem jak pan na mnie trafił.
- Słyszałem o panu tu i ówdzie, panie Kraus. Słyszałem..
- Gdzie? Od kogo? – przerwał mi cicho.
- Od weteranów, w Związku Żołnierzy Armii Krajowej, w Kancelarii Prezydenta….wie pan, rzadko zdarza się by ktoś nie odbierał Virtuti Militari mimo próśb samego pana prezydenta. A pan konsekwentnie nie odbiera odznaczeń. Od lat.
Kraus prychnął.
- To tylko blaszki. Nic dla mnie nie znaczą.
Wstał ciężko opierając się o stół.
- Ale postarał się pan, odnajdując mnie, panie redaktorze. To doprawdy imponujące. Zrobię herbaty to porozmawiamy. Będzie miał pan swój wywiad – ostatnie słowa wypowiedział już znikając za drzwiami.
Po chwili usłyszałem odgłosy krzątaniny dobiegające chyba z kuchni. Wstałem i podszedłem do okna. „Ładny widok, nie ma co” pomyślałem wpatrując się w obsrany przez gołębie dach dobudówki podchodzący pod same okno. Poza tym, jedynym pejzażem jaki widziałem była ślepa ściana sąsiedniej kamienicy. W ścianie wciąż było widać dziury po pociskach. Wojenne blizny.
- Słodzi pan? – dobiegło z kuchni
- Nie, dziękuję! – odpowiedziałem podchodząc do biblioteczki.
W kuchni coś brzęknęło. Usłyszałem odgłos otwieranych szafek.
- Nakroję ciasta. Proszę się rozejrzeć jeśli pan zechce …!!!
- Dobrze, dziękuję!
Książek było dość dużo. Potop, Pan Tadeusz, Krzyżacy… klasyka, klasyka… tytuły jakie można znaleźć chyba w każdej domowe biblioteczce. „Dzikowy Skarb” Bunsha, Anatomia Bochenka – wszystkie 5 tomów „No, tego nie czytałem”  „Knife fighting”  , Military survival”
- No, tego się nie znajdzie w każdej biblioteczce – mruknąłem.
Na półce zauważyłem jeszcze całą serię wydanych skromnie książek. Białe okładki. Tytuł każdej z nich zaczynał się od liter FM i jakichś cyfr. Sięgnąłem po jedną.
-FM 34-52 Intelligence interrogation , fiu fiu – sięgnąłem po kolejne - FM 5-31 Boobytraps, jeszcze lepiej, FM 3-0.5.130 Army Special Operations Forces Unconventional Warfare. “Zdaje się, że dla dziadka wojna to prawdziwe hobby” pomyślałem.
- Czasami mam wrażenie – rozległo się tuż za moimi plecami tak nagle, że aż podskoczyłem – że ktoś kto to pisał - dziadek spojrzał na książki, które przeglądałem -  zna tylko teorię. Brednie. W większości.
Dziadek podszedł mnie bezszelestnie. Postawił na stole tacę z paterą pełną szarlotki i herbatą.
Odłożyłem książkę na miejsce i usiadłem przy stole zakłopotany moją reakcję.
Kraus wskazał ręką na biblioteczkę.
- Mimo wszystko lubię sobie co nieco poczytać. Lubię. To mnie uspokaja.
- Co pan teraz czyta? – zapytałem.
- „Paradoks trucizn” Timbrella. Jest ciekawa. – starzec sięgnął po szarlotkę.

22 komentarze:

  1. Możliwość wpisywania komentarzy stestowana. Można pisać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Reporter - Jakieś pojęcie o wojnie ,zajetey sprawa reportarza .
    2. Kraus - Czlowiek zagadka. Weteran ,który przeżył za dużo.Niewatpliwie zna sie na wojsku.Na swój sposób skryty,umie czytać z ludzkich reakcji , zachowań.

    Starzec czestuje redaktora ciastem .Redaktor zakłopotany i krotko wzroczny , nie umie zaczac rozmowy, a Kraus go bada ,lecz nie daje wiele od siebie .Powoli zaczynaja rozmowe , troche jak dziadek z wnuczkiem , lecz starcowi przychodzi to z trudem.Dziennikarzyna nie zawsze zadaje odpowiednie pytania.Dziadek opowiada , po trochu , bo to sprawia ból wzpomnien.Mowi z kim walczyl , kto zginolm, kto byl mu bliski. Po jakims czasie robi sie ciemno , a Kraus wstaje i zapala wszystkie swiatla , bierze książkę i czyta . '' To mnie uspokaja '' mowi .Redaktor zaczyna rozumiec,lecz nie do konca bo tego sie tak nie da pojac.Wstaje podaje dlon Starcowi i wychodzi ,rozumiejąc ze osoba ktora to przezyla cierpi wieczorem , w samotnosci i nie ciesza ja blyskotki , tylko dach nad glowa , cieplo i poczucie ze jest juz dobrze.Czyta o wojnie , zna sie na tym , nie chce zapomniec kim jest. Wywiad sie skonczyl a dziennikarz wie ze nie wszystko da sie zmienic ,nei bedzie nalegal ,przynajmniej ciasto bylo dobre .


    Wersja od tak napisana, z mojego punktu widzenia , moze nie taka jak trzeba ale ... sam ocenisz .

    Pozdrawiam . Hecarim

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm...
    Ten dziadek mi nie pasuje, wiec okaze sie pewnie, ze jest jakims niedocenionym bohgaterem lub kims bardzo zlym.
    Wyjda na jaw jakies nieznane fakty, ktore sprawia, ze dziadek stanie sie slawny dzieki readaktorowi. Mozliwe jest tez to, ze redaktor zdemaskuje dziadka i dostanie kose pod zebro.
    W gre wchodzi jeszcze ktos trzeci, jakis wnuczek dziadka.
    Tylko nie za bardzo wiem jaka role odegra.
    Pozdrawiam JV.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się tutaj wiąże "Paradoks trucizn" z szarlotką. Dziadek pewnie coś dodał temu dziennikarzowi, który po zjedzeniu szarlotki albo padnie trupem, albo dostanie takiej jazdy, że będzie mu się wydawało, że sam jest na wojnie.
    Pozdrawiam, zielnik

    OdpowiedzUsuń
  5. To opowiadanie zakończy się w tym mieszkaniu, bo cała akcja opowiadania rozgrywa się w tym miejscu. Żeby zaskoczyć czytelnika w mieszkaniu, MUSI chodzić fakty.
    O przeszłość. Pan Kraus ma niemieckie nazwisko, więc może chodzić o możliwą zdradę, co by pasowało do tego że nie przyjął największego odznaczenia w Polsce. Przecież ludzie za to giną. Nie pasuje mi to że Kraus ma na imię władysław, w końcu to pewnie niemiec. Nie pasuje mi też to że miał wypastowaną podłogę. On jest bardzo stary, bo mimo że nie ma konkretnj daty, np. 1970, to napisane jest że nikt z powstania już nie żyje. Dedukuję że chodzi o czasy współczesne, a 90 latkowie nie pastują podłóg. Reporter jest w porządku. Myślę że Władysław Kraus już nie będzie potrafił żyć dłużej. Jest smutny,
    być może ma depresję, bo codziennie widzi martwych kolegów z pola bitwy. Pod koniec mówi że czyta książkę o truciznach. Więc: 1.być może wyjawi całą prawdę dziennikarzowi i załamany popełnia samobójstwo jedząc szarlotkę (zakończenie bardzo zaskakue- nie ma już Żywych Bohaterów)
    2.Po bardzo długiej rozmowie reporter uświadamia Krausowi kim jest, ten odbiera medal i staje się bohaterem
    3.reporter uświadamia Krausowi że jest bohaterem ale ten nie chce już nic zmieniać, wszystko zostaje po staremu..
    Pozdrawiam, Krzysztof K.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziadek udzieli wywiadu , po czym pożegna zadowolonego redaktora. Nazajutrz ,dziennikarz ponownie odwiedza dziadka , teraz jednak zastanie go martwego.

    Pozdrawiam MrMarco1024

    OdpowiedzUsuń
  7. Po wywiadzie okaże się, że dziadek to nie do końca bohater, bo zrobił coś bardzo złego w czasie wojny, redaktor oniemiały z wrażenia, już myśli co będzie jeżeli ta historia ujrzy światło dzienne.Nic takiego się nie stanie ponieważ szarlotka, którą jadł wraz z dziadkiem, była tylko przykrywką dla trucizny, która otruła tylko jego a dziadka pozostawiła ze świadomością, że tajemnice zabierze do grobu.I na tym właśnie polega paradoks trucizn. by KomentatorProwokator

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziadek ewidentnie coś wcześniej przeskrobał. Jego niechęć do "blaszek" jest co najmniej zastanawiająca. Człowiek z zasługami, bohater-wiarus na pewno nie pogardził by odznaczeniami nadanymi mu przez państwo za które walczył, którego obrona i powiązanie z nią wydarzenia zabrały mu młodość. Dziadek czuję się niegodny przyjęcia "blach", bo zapewne poprzez haniebne uczynki na korzyść przeciwników polskich sił odniósł jakieś korzyści. Skłaniałbym się ku temu, że donosił Sowietom.
    To tak w ramach "górnolotnej" zgadywanki co do dziadka. Jestem ciekawy co się okaże : )

    KA

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziadek nie tylko uczestniczył w powstaniu ale i w wojnie koreańskiej i w Wietnamie. Jest zagorzałym przeciwnikiem wszystkich przejawów komunizmu,(odmówienie przyjęcia odznaczenia od prezydenta :P). Mimo że już podstarzały nadal tropi dawnych Sb-ków. Jego niechęć do (tych ze wschodu) jest spowodowana wydarzeniami z sierpnia 44 roku, uważa że oni są w 100% winowajcami upadnięcia powstania i zagłady stolicy. Po wojnie w Wietnamie, nie miał do kogo wracać. Służył jako najemnik- Sudan,Zambia,Afganistan. Po jednej ryzykownej misji stracił sprawność lewej ręki. Postanowił założyć szkołę survivalu. I tak biegły lata...

    OdpowiedzUsuń
  10. A jak dla mnie wywiad dziadka będzie swoistą ostatnią spowiedzią którą razem z dziennikarzem zabierze do grobu bo szarlotka obojga była zatruta. :-)
    buber

    OdpowiedzUsuń
  11. Moim zdaniem zestawienie "Paradoksu trucizn" z szarlotką nie jest przypadkowe. "Weteran" najprawdopodobniej jest zdrajcą, co wyjaśniałoby niechęć do odebrania odznaczeń.
    Przez wiele lat wiódł na pozór spokojne życie. Na pozór, bo męczyły go wyrzuty sumienia. Odmawiał udzielania wywiadów. Teraz, gdy dojrzał już do osądzenia samego siebie przyjął propozycję młodego redaktora. Chciał opowiedzieć mu swoją prawdziwą historię, po czym popełnić samobójstwo, aby nie musieć więcej o tym myśleć. Trucizna, której użył do "doprawienia" swojego kawałka szarlotki zostawiła mu kilkanaście minut na swojego rodzaju spowiedź. Podejmując się zdrady okazał się tchórzem, którym pozostał do ostatniej chwili swojego życia, gdyż popełniając samobójstwo chciał uciec od poczucia winy.

    Coś mi się zdaje, że byłoby zbyt oczywiste, ale co mi tam.

    Pasza.

    OdpowiedzUsuń
  12. Starszy jegomość będący weteranem żyje wspomnieniami, zapewne nie przyzwyczaił się do życia w zmieniającym się świecie. Dlaczego nie odebrał medali? Cóż tego nie sposób odgadnąć, ale bawiąc się w zgadywanie pokuszę się o stwierdzenie, że dziadek ani nie otruje, ani nie zabije dziennikarza. Udzieli mu tego ostatniego wywiadu, jako dowód wdzięczności za dociekliwość i wytrwałość reportera.

    OdpowiedzUsuń
  13. 1. Dziennikarz zacznie przeprowadzać wywiad z powstańcem..
    2. Podczas rozmowy żołnierz opowie o tym że był cichociemnym, o szkoleniu, zrzucie, i walce zbrojnej.
    3. Okażę się że stary żołnierz dowodził oddziałem podczas powstania jednak nie był kimś w głównym dowództwie.
    4. Starzec miał odebrać Virtuti Militari za uratowanie części członków swojego oddziału przed śmiercią.
    5. Niestety okazuje się że znaczna części jego oddziału wtedy zgineła tylko on i garstka jego żołnierzy (2-3) uszli z życiem.
    6. Pod koniec wywiadu poruszą temat kamuflażu po wojnie przed służbami bezpieczeństwa.
    7. Po wyjściu z mieszkania dziennikarz będzie chciał porozmawiać z sąsiadami o starym wojskowym.
    8. Jakieś 10 minut później podczas rozmowy ze starą Panią Jadzią usłyszy strzał z mieszkania kombatanta.
    9. Gdy wróci zobaczy ciało ubrane w galowy mundur z jedną strzałą w głowie a z gramofonu będzie dobiegać „ Ta ostatnia niedziela”.
    10. Dziennikarz odnajdzie list w którym kombatant żegna się ze światem, stwierdza że miał ciekawe życie, ale nie chce czekać w 4 ścianach na nieuchronną śmierć spowodowaną rakiem,


    TikeyFTW

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy obaj zasiądą już do stołu, zacznie się rozmowa.
    Z początku, nie będzie ona zbyt płomienna. Zawstydzonemu redaktorowi z trudem będą przychodziły pytania, gdyż starszy pan pocznie sprowadzać go z tropu, udzielać wymijających odpowiedzi.
    Po pewnym czasie, ze strony dziennikarza padnie pytanie/zwierzenie, po którym w starcu coś pęknie.
    Zacznie on na nowo przypominać sobie wydarzenia sprzed lat. Nareszcie zacznie się burzliwa rozmowa. Starszy pan zasypie redaktora historiami, które wręcz go przytłoczą. Będą one nie tylko wywoływały podziw dla dokonań ludzi walczących z okupantem, ale także łzy, kiedy okaże się, dlaczego starzec nie chce odebrać "Virtuti Militari". Otóż podczas wojny, kiedy starzec, ówczesny szeregowy, wraz z grupą swoich kolegów, został otoczony przez nieprzyjaciela (w budynku), zaczął wzywać przez telegraf o pomoc. Odpowiedź okazała się straszliwa - pomoc nie przybędzie. Stacjonujący kilka kilometrów generał wraz z brygadą odmówił pomocy, gdyż nie zamierzał ryzykować straty żołnierzy dla garstki osób, które dały się podejść przez nieprzyjaciela.
    W okupowanym budynku zapanował chaos. Jedynym, który w tak trudnych chwilach, był w stanie zachować zimną krew, okazał się szeregowy Władysław(nasz starzec).
    W mgnieniu oka, starą kamienicę przemienił na dobrze strzeżony fort, choć tylko z kilkoma jego obrońcami.
    Jakimś cudem, udało się im ujść z życiem.
    Po tym, kiedy wydostali się z pułapki, udali się w kierunku stacjonującego nieopodal wojska polskiego.
    Wszyscy zawdzięczali życie szer. Władysławowi.
    Generał, który odmówił im pomocy, czuł się zhańbiony.
    Zagroził Władysławowi, że jeżeli powie w sztabie, iż odmówiono im pomocy, zabije go.
    Wszystkie zasługi za uratowanie zamkniętych w potrzasku Polaków, przyjął owy generał.
    Władysław, mimo gróźb, zdecydował się powiedzieć, co się stało naprawdę. Jednakże sąd mu nie uwierzył.
    Kilka lat spędził w więzieniu za zniewagę i próbę oczernienia generała Wojska Polskiego. W między czasie zmarło kilku członków jego rodziny, na których pogrzeb nie mógł jechać - m.in syn i żona.
    Po pewnym czasie, przyszedł dla niego ratunek. Koledzy, których wtedy uratował, zdecydowali się za niego poręczyć i wyjawić prawdę. Wśród nich znalazł się porucznik, dwóch oficerów i major. Tak wysokie stanowiska wojskowe ułatwiły wyciągnięcie z więzienia Władysława. Kiedy wyszedł on już na wolność, zgłoszono go do orderu Virtuti Militari, jednakże po tym, co sąd wojskowy mu zrobił, nie pozwalając przez te wszystkie lata, nawet postawić świeczki na grobie najbliższych, on odmówił. Później strasznie dręczyły go wyrzuty sumienia, że być może, była to jego wina, że wtedy ich złapano, że siedział w więzieniu i nie mógł obronić swojej rodziny. Z tego właśnie powodu nie chciał udzielać wywiadów.
    Po całej opowieści redaktor podziękował, pożegnał się i wyszedł. Jego także dręczył wyrzuty sumienia, że zmusił starca do tak trudnych wyznań. Jednakże, cieszył się też, że wreszcie będzie miał doskonały materiał na pierwsze strony gazet. Kilka dni później, gdy już prawie kończył wszystko spisywać, dowiedział się o śmierci starszego pana. To jeszcze bardziej zmobilizowało go do tego, aby pokazać światu, jak bezlitosna była wojna i ile krzywdy potrafiła wyrządzić człowiekowi. Następnego dnia, artykuł ukazał się w prasie, a ludzie już zawsze pamiętać będą postać szeregowego Władysława.

    Rafixes
    (nudziło mi się) ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Rządzimy . To prawda , ale ja tęsknie za BERETEM BORDO NA BAŃCE . Jestem bardzo ciekawy jak zakończy sie ta opowieść .

    OdpowiedzUsuń
  16. P.S.

    Tu się pewnie trzeba podpisywać nickiem z YouTube'a, a ja podpisałem się innym ;)

    Rafixes
    YT: gulman181

    OdpowiedzUsuń
  17. 1 jak czytałem o tym dziadku to mi się przypomniał mój dziadzius. Jak nie chciał odebrać medali...może wielu nie wie alé po wojnie i trochę poźniej jak się unormowalo to za wiele medali trzeba było płacić(nie za każdy) za to że było się bohaterem....alé nie ważne . Ale to mnie trochę na kierowało
    2 dziadek poraz pierwszy będzie opowiadał o wojnie, o misjach dzienikarzowi. Bo o tej tragedi chciał zapomnieć
    3 czemu nie chciał odebrać medalu, jako żołnierz AK był prześladowany itp. po wojnie przez tamtejszy"ustrój" i niechcial dostać medalu od tych co wsadzili go Do więzienia .
    Pspiryt

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziwnym jest, że Pan Kraus gdy wita wspiera się na ortopedycznym balkoniku a chwile później podchodzi redaktora bezszelestnie. Pomimo swej starości raczej tylko na pozór jest "dziadkiem". Ostatni wymieniony tytuł książki może intrygować. Pan Władysław nie wygląda na samobójcę ani tym bardziej na morderce po przez truciznę.
    O wojnie pamięta, wymazać raczej z pamięci jej nie chce lub robi to źle. Świadczą o tym książki. Czemu zatem nie chce przyjąć medalu i to tak szacownego?. Wydaje mi się, że być może się jakoś zhańbił podczas powstania lub też uważa to za kawałek metalu, który życia poległym towarzyszom nie zwróci.

    a co do konkursu może potoczyć się to tak:

    1. Redaktor przeprowadza wywiad
    2. Pan Kraus wyjawia jakąś wielką tajemnice
    3. Nigdy wcześniej staruszek nie udzielił wywiadu o tamtych latach, coś go zatem do tego skłoniło. Może wie że umiera i chce się podzielić informacjami.

    Osoby 3-ciej nie wykluczam ale nie będę już tu snuł moich domysłów :D

    Pozdrawiam
    Winterday

    OdpowiedzUsuń
  19. 1.Starzec działał z wermachtem i może być zaginionym dziadkiem Tuska.
    2.Dziadek dopiero na koniec zobaczył na głowie dziennikarza nie odpalony od słońca ślad po pejsie...
    3.Dziadek jest właścicielem kamienicy, a podłoga jest wypastowana w myśl hasła "Ordnung muss sein".
    4.Niechęć do medali może się brać z 1 punktu(ma już niemieckie i niemiecką emeryturę) lub widział śmierć i wie że wojen nie wygrywa się w pojedynkę.
    5.Starzec daje przepis dla dziennikarza na ciasto, który okazuje się być fenomenem branży spożywczej i dziennikarz otrzymuje odznaczanie ma targach cukierniczych. Możliwe że był to założeniem dziennikarza od początku początku pod przykrywką wywiadu o wojnie. Sekretem było to że do ciasta dodaje się substancji trującej, ale która po odpowiednim przygotowaniu przestaje być trująca a za to daje wyborny smak.

    Piszę trochę bez głębszych przemyśleń ponieważ dopiero dziś mam czas.
    Godz 11:59
    Pozdrawiam 001odys

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziennikarz będzie zachwycony wywiadem. Dowie się, że dziadek jest był skoczkiem spadochronowym, który dotarł do polski w 42' ze Szkocji. Jednak to tylko przykrywka, ponieważ tak naprawdę był on agentem abwehry, który rozpracowywał polski wywiad, a później podziemie od przed wojny. Okaże się, iż dziadek tak naprawde nigdy nie porzucił swojej działalności i po dziś dzień zarządza organizacjami neo-nazistowskimi, które już wkrótce przejmą władze w III RP. Dziennikarz po usłyszeniu faktów będzie próbował uciec czym prędzej z mieszkania, jednak słudzy dziadka, którzy pieczołowicie dbają o swojego wodza, dopadną dziennikarza, który zabierze całą tajemnicę do grobu. Mój nick na YT to (Wojtek)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dziadek zgadza się na wywiad bo zdaje sobie sprawę że nie pozostało mu wiele życia i będzie to dla niego spowiedź która ma uspokoić jego sumienie. W trakcie rozmowy redaktor dowie się że w trakcie powstania jego rozmówca bił się w warszawie ze swastyką na piersi. Był zwykłym chłopakiem który został wcielony do wojska i wysłany na front. W trakcie walk dziadek/chłopak widzi bestialstwo niemców i częściowo z przypadku/w bezwarunkowym odruchu ratuje, pomaga bądź ogólnie staje po stronie powstańców. Tu kończy się powstanie, dziadek/chłopak będąc zdrajcą zostaje z polakami, przeżywa wojnę a następnie komunę. Nigdy nie odebrał orderu bo z jakiś powodów (może świadkowie nie żyją?) nikt nie wie po której stronie zaczął powstanie i ogólnie nie pozwala mu na to sumienie.

    Pozdrawiam Ukulelembutu

    OdpowiedzUsuń